Ah, polskie uzdrowiska – oazy spokoju, gdzie czyste powietrze leczy wszystkie dolegliwości. Tyle że według raportu Najwyższej Izby Kontroli to „czyste” powietrze może bardziej przypominać spacer po kominie elektrociepłowni niż relaks w sanatorium. Ale kto by się przejmował? W końcu w Polsce „smog to zdrowie” – jak sugerują dane z uzdrowisk, gdzie normy zanieczyszczeń powietrza są przekraczane tak bardzo, że aż dziwne, iż nie zaczęliśmy jeszcze sprzedawać biletów na zwiedzanie strefy przemysłowej.

Reklama

Powietrze: wersja uzdrowiskowa

Gdybyście myśleli, że uzdrowiska to ostoje zdrowia, gdzie oddychasz pełną piersią, to cóż – miło się mylić. Weźmy Goczałkowice-Zdrój, gdzie poziom rakotwórczego benzo(a)pirenu wynosi 1450% normy. Tak, dobrze przeczytaliście – czternaście razy ponad dopuszczalne poziomy! To powietrze nie leczy, ono wręcz hartuje! Kto potrzebuje terapii tlenowej, kiedy można mieć sesję z toksycznymi oparami? Ale spoko, dla równowagi PM10 wynosi „tylko” 300% normy. Aż się chce odetchnąć pełną piersią, prawda?

I nie zapominajmy o Szczawnicy – tam normy dla benzo(a)pirenu przekroczono o „zaledwie” 990%. Takie drobne przekroczenie – można powiedzieć, że to jakby jeść czekoladę z tabliczką rtęci. Ale cóż, kto by się przejmował takimi drobiazgami, jak rakotwórcze związki? W końcu uzdrowiska są od leczenia, a nie od unikania chorób, prawda?

Ministerstwo Zdrowia: strażnik status quo

Ministerstwo Zdrowia, mające czuwać nad zdrowiem narodu, wydaje się mieć inne priorytety. Na przykład, utrzymanie statusu uzdrowiska za wszelką cenę. Raport NIK jasno pokazuje, że pomimo wyraźnych przekroczeń norm jakości powietrza, resort zdrowia w latach 2019–2021 spokojnie potwierdzał lecznicze walory uzdrowisk. Jakim cudem? Cóż, może w ministerstwie mają inne normy – takie bardziej elastyczne, dopasowane do rzeczywistości, gdzie smog to tylko „ciężka mgła”. Albo może wierzą, że odrobina benzo(a)pirenu doda kuracjuszom wigoru?

Bo przecież 12 na 12 skontrolowanych uzdrowisk nie spełniało wymogów jakości powietrza, a jednak z łatwością otrzymywały potwierdzenie statusu. To jakby pozwalać restauracji serwować zepsute jedzenie, bo przecież „trochę bakterii nikomu nie zaszkodzi”.

Gminy w akcji (czy raczej bez akcji)

A co robią gminy uzdrowiskowe, aby chronić zdrowie kuracjuszy? Cóż, tutaj możemy podziwiać prawdziwe arcydzieła. Na przykład, w latach 2018–2022 w wymianie pieców na mniej szkodliwe uczestniczyło 4 384 kotłów, co brzmi imponująco, dopóki nie zauważymy, że pozostało jeszcze ponad 7 500 starych, trujących pieców do wymiany. Ale nie martwcie się, w obecnym tempie wymiana tych kotłów potrwa „zaledwie” kolejne 7 do 17 lat! Tak więc, jeśli przyjedziesz do uzdrowiska w 2040 roku, możesz liczyć na odrobinę czystszego powietrza. Chyba że wcześniej umrzesz od wdychania PM10. W końcu, coś musi człowieka spotkać po latach inhalacji rakotwórczymi oparami.

Niektóre gminy – takie jak Rabka-Zdrój, Jelenia Góra czy Szczawnica – nawet nie podjęły się realizacji zadań związanych z ograniczeniem niskiej emisji, albo wykonały je tak „rzetelnie”, że efektów nie widać. Cóż, po co się męczyć, skoro status uzdrowiska i tak zostanie przyznany? To trochę jakby u lekarza usłyszeć: „Nie będę leczył twojej choroby, bo i tak dostaniesz skierowanie na dalszą rehabilitację”.

Leczenie w chmurze (pyłu)

Kto by pomyślał, że w takich warunkach jeszcze przyjmowani są pacjenci. I to nie byle jacy – seniorzy, dzieci, osoby z chorobami układu oddechowego, a nawet ci po COVID-19! Według raportu NIK, w sezonach chłodnych (czyli wtedy, kiedy stężenia PM10, PM2,5 i benzo(a)piren osiągają apogeum) leczy się w uzdrowiskach około 45 tysięcy pacjentów, w tym prawie 7 tysięcy dzieci. Nieźle! To jakby wysłać astmatyka na maraton w Pekinie, mówiąc, że „to dla jego dobra”.

Aż dziw bierze, że w dokumentacji tych uzdrowisk nie ma informacji o przeciwwskazaniach dotyczących leczenia osób z problemami oddechowymi. Wręcz przeciwnie, leczenie w takich warunkach to prawdziwa przygoda! Wyobraź sobie – codzienny inhalacyjny spacer w chmurze PM10, potem relaksujący odpoczynek w pokoju wypełnionym pyłami zawieszonymi i na koniec, dlaczego nie, inhalacja benzo(a)pirenem. Dla zdrowia, oczywiście.

Komunikaty smogowe? Kto by się tym przejmował!

Czy wiesz, że w latach 2018–2022 w uzdrowiskach ogłoszono między 356 a 488 komunikatów o smogu? To pewnie oznacza, że wszyscy kuracjusze byli na bieżąco informowani o zagrożeniach, prawda? Otóż niekoniecznie. Część gmin – np. Rabka-Zdrój, Szczawnica i Szczawno-Zdrój – po prostu zapomniała informować podmioty prowadzące leczenie uzdrowiskowe o tym „drobnym” szczególe. Przecież smog to nic takiego – wystarczy wstrzymać oddech na kilka tygodni i już!

Zakończenie – może przez okno, bo tam lepsze powietrze?

Tak więc, drodzy kuracjusze, nie zapomnijcie o maseczkach antysmogowych, inhalatorach i dobrej dawce optymizmu! A najlepiej od razu zacznijcie trenować wstrzymywanie oddechu, bo w uzdrowiskach to może być kluczowa umiejętność. W końcu, czy jest coś bardziej romantycznego niż kuracja w gęstym, rakotwórczym smogu, z pyłem PM10 pod stopami i benzo(a)pirenem w nozdrzach? Kto potrzebuje czystego powietrza, kiedy można mieć prawdziwe wyzwania dla swojego układu oddechowego!

Źródło: www.nik.gov.pl

Podziel się swoją reakcją
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
1
+1
1

Odwiedź nasz kanał na YouTube