Zbliża się koniec roku, a wraz z nim apokalipsa dla wszystkich miłośników czworonogów – Sylwester. Ten dzień, w którym niebo rozbłyska tysiącem kolorów, a huk petard oznajmia nadejście Nowego Roku, dla niektórych staje się prawdziwym horrorem. Nie, nie mówię tu o ludziach, ale o ich „nadwrażliwych” pupilach, o tych biednych stworzeniach, które drżą na samą myśl o odgłosach fajerwerków.

Oczywiście, jak zapewniają nas głosy rozsądku (czytaj: miłośnicy hucznego świętowania), problem przesadnie rozdmuchują histeryczni właściciele. Przecież „tylko 1% zwierzaków cierpi z powodu wybuchów”. Reszta to ofiary „złego wychowania” i braku odpowiedniego treningu. Zapominają oni jednak o tym, że tresura psa na odporność na wybuchy to wyższa szkoła jazdy, dostępna tylko dla elitarnych jednostek.

Na szczęście dla „zastraszonych” właścicieli istnieje cała gama farmakologicznych cudów, które uciszą wszelkie lęki. Leki uspokajające, suplementy, a nawet „maty antystresowe” i „kamizelki uciskowe” (brzmi znajomo?) – wybór jest ogromny! Można odnieść wrażenie, że Sylwester to idealny moment na zarobek dla firm farmaceutycznych.

A co z prawem do świętowania? Co z tradycją? Przecież Sylwester bez fajerwerków to jak Boże Narodzenie bez Kevina – po prostu nie do pomyślenia! I tu pojawia się argument nie do zbicia: skoro istnieją leki uspokajające dla zwierząt, to problem rozwiązany. Właściciele niech faszerują swoje pupile prochami, a my będziemy się bawić do rana! Proste, logiczne, a przede wszystkim – pozbawione empatii.

Na koniec warto dodać, że zakaz fajerwerków to pomysł rodem z najwybitniejszej dyktatury. W końcu większość chce się bawić, a garstka „nadwrażliwych” nie powinna im tego odbierać.

Pamiętajmy więc: Sylwester to czas radości, huku i błysków, a psie i kocie lęki to przesadzony problem, z którym można sobie łatwo poradzić. W końcu liczy się dobra zabawa, a nie jakieś tam „dobro zwierząt”.

Podziel się swoją reakcją
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
3