Czytamy, że PSL – w tym nasz lokalny radny sejmiku województwa Damian Simiński – głośno sprzeciwia się dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów. Argument?
Uwaga, cytuję:
„To jest zabieranie swobód obywatelskich.”
Oraz:
„Po 10 latach samorządowiec wróci na rynek pracy. Gdzie? Do czego?”
No cóż. Rzucę pomysłem: może do pracy? Jak reszta obywateli?
Według pana Simińskiego samorządowiec po 10 latach urzędowania to człowiek “eliminowany z rynku”, “wykluczony”, niemal oficjalny męczennik demokracji. No rzeczywiście – co za dramat! Jak żyć po tylu latach z pensją samorządową, dodatkami funkcyjnymi, służbowym telefonem i dietą delegacyjną?
Ale moment. Czy ktoś kazał tym ludziom wchodzić do samorządu siłą?
Czy nie wiedzieli, że ich “misja” może kiedyś się skończyć?
To nie „zabieranie swobód”. To koniec etatu, panowie i panie. I pora go sobie rozliczyć. Tak jak nauczycielowi kończy się kontrakt, lekarzowi zmienia się oddział, a dziennikarzowi – zamykają redakcję (true story).
Dwukadencyjność to nie zamach na demokrację.
To bardzo dobry bezpiecznik przed tworzeniem układów, w których samorząd zamienia się w prywatny folwark, a wójt lub burmistrz z „gospodarza” przekształca się w dożywotniego zarządcę lokalnego losu. Króla niemal.
Zabawne, że ludowcy teraz odkrywają „motywację” jako problem:
„Jaką motywację do intensywnej pracy ma samorządowiec, który wie, że zaraz nie będzie startować?”
Poważnie? To ja zapytam:
A jaką motywację ma pracownik, który wie, że jego umowa kończy się za pół roku?
Czy to znaczy, że wolno mu przez ten czas siedzieć z kawką i odpalać YouTube w pracy?
Samorząd to nie kara.
Samorząd to służba – a nie dożywotni tytuł z darmowym dostępem do mikrofonu.
Bo wiecie – „służebność” to jedno z tych słów, które wyjątkowo dobrze brzmią… przed kamerą.
Były burmistrz Nowogardu również mówił o niej z powagą godną relikwii – że samorząd to służba, że dla ludzi, że z powołania…
A dziś?
Dziś wystarczy rzut oka na frekwencję na sesjach Rady Miejskiej, by przekonać się, jak szybko kończy się to “służenie społeczeństwu”, gdy nie ma już władzy, podpisów, pieczątek i stołka z wygodnym fotelem.
Bo jak to? Jeszcze kilka miesięcy temu było się gotowym oddawać się służbie dniem i nocą, a teraz – nawet zwykła obecność na sesji to już zbyt wielki trud?
Czyżby służebność miała termin przydatności do użycia?
Czy może to nie była nigdy służba, tylko etacik, prestiż i wpływ?
Właśnie dlatego dwukadencyjność ma sens.
Bo samorząd to nie klub VIP-ów, tylko zadanie do wykonania. A jak ktoś po zejściu ze sceny nie widzi już potrzeby, by cokolwiek robić dla swojej społeczności – to może nie był nigdy społecznikiem, tylko po prostu urzędnikiem od kariery.
Jeśli ktoś po 10 latach nie potrafi wrócić na rynek – to nie znaczy, że system go skrzywdził. To znaczy, że człowiek sam zrezygnował z rozwoju.
A może właśnie o to chodzi?
Bo wiecie… im dłużej siedzisz, tym trudniej wstać.
Im dłużej rządzisz, tym bardziej boisz się stracić władzę.
A najłatwiej jest mówić, że to wina ustawy. Wina systemu. Wina „zabierania swobód”.
Nie, drodzy radni. To nie wina systemu. To po prostu wasz koniec kadencji.
Redakcja powiatgoleniowski.info stoi murem za dwukadencyjnością.
I przy okazji przypomina: jesteśmy również w 100% za likwidacją samorządów powiatowych.
Bo czasem najlepsze, co można zrobić dla demokracji, to po prostu… zejść ze sceny.
Related
Przeczytaj też:
- Pijany kierowca w Nowogardzie: Świadkowie ujawniają prawdziwy przebieg zdarzenia Środowe zdarzenie w Nowogardzie, w którym pijany kierowca został zatrzymany przez mieszkańców, wzbudziło duże...