W Polsce z nazwami dróg bywa różnie — czasem są nijakie, czasem brzmią jak z katalogu urzędowych pomysłów. Tym razem jednak powstała trasa, która niesie coś więcej niż tylko numer na mapie — tożsamość regionalną. I to w wersji dwujęzycznej.

Mowa oczywiście o świeżo ochrzczonej „Trasie Kaszubskiej – Kaszëbskô Darga”, która biegnie przez Pomorze, przecina Kaszuby i — w geście pojednania historyczno-administracyjnego — kończy się dopiero w Szczecinie.

Tak. Od teraz nie jeździmy już „ekspresówką S6”, tylko ucztujemy na językowo-kulturowym bufecie. I fajnie.

Asfalt z duszą

Ta nazwa nie wzięła się z kapelusza ani z rozkazu centralnej władzy. To był projekt oddolny, regionalny i — co w polskich warunkach warte odnotowania — wspólny. Sejmiki dwóch województw, pomorskiego i zachodniopomorskiego, wyjątkowo zgodnie podjęły uchwały w tej sprawie.

Kaszubi i działacze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego od lat zabiegali o to, by przypomnieć, że Kaszuby to nie tylko ludowa wycinanka między Gdańskiem a Kościerzyną, ale żywy region z językiem, kulturą i historią. A skoro już buduje się wielką, nowoczesną trasę, to czemu nie nadać jej imienia z charakterem?

„Kaszëbskô Darga” – język na znaku

Ministerstwo Infrastruktury nie oponowało. Wręcz przeciwnie — podchwyciło temat i 19 marca 2025 roku, w Dniu Jedności Kaszubów, ogłosiło, że cała S6 — od Gdańska po Szczecin — staje się Trasą Kaszubską.

W województwie pomorskim tablice mają charakter dwujęzyczny — zawierają napisy w języku polskim i kaszubskim. W zachodniopomorskim umieszczono tablice wyłącznie w języku polskim. Kaszëbskô Darga zawisła na znakach drogowych, co sprawiło, że Polska ma pierwszą w historii trasę ekspresową z nazwą w języku regionalnym.

Czy każdy kierowca zrozumie, że „Darga” to droga, a nie jakiś lokalny fast-food? Trudno powiedzieć. Ważne, że język kaszubski trafił na znaki ekspresówki, a nie tylko na stragany z pamiątkami.

Od Gdyni do Bożegopola — a potem jeszcze dalej

Zanim pojawiły się te wszystkie tablice, była konkretna robota — projekt, przetargi, badania archeologiczne, wykopy, zatory inwestycyjne i cała reszta. Budowa odcinka od okolic Lęborka do Gdyni ruszyła w 2019 roku i trwała trzy lata.

A potem dołożyliśmy kolejne kilometry. Dziś — nawet jeśli ktoś wciąż się łapie na mówieniu „es sześć” — mamy nowoczesną trasę z szerokimi pasami, wiaduktami, MOP-ami i nazwą, która nie jest pustym znakiem.

Na przykład na MOP-ach „Kamień” można przeczytać o historii Kaszub w trzech językach: polskim, kaszubskim i angielskim. Aż się chce zatankować, siąść na ławce i przeczytać o księciu pomorskim, który w średniowieczu tytułował się dux Cassubiae — zanim to było modne.

A co z tego mamy my?

No właśnie. Pewnie niejeden z nas, mieszkańców powiatu, zapyta: „A co my z tego właściwie mamy?”.

Odpowiadam: mamy kawałek Trasy Kaszubskiej.

Bo ostatecznie zdecydowano, że cała S6 — od Gdyni po Szczecin — będzie nosić tę nazwę. Czyli również ten odcinek, który przebiega przez nasze gminy, nasze lasy, pola i łąki. Nawet jeśli na co dzień nie słyszymy tu kaszubskiego — nasza ekspresówka już go zna.

Teraz, kiedy stoimy w korku na naszej obwodnicy albo wjeżdżamy na ekspresówkę pod Goleniowem, możemy sobie powiedzieć: „Stoję na Kaszëbsczi Dardze, stoję w historii”.

Od razu lepiej się stoi.

Punkt styku: historia, infrastruktura i… marketing

Czy cała ta historia to tylko gest symboliczny? Nie. To porządna lekcja marketingu regionalnego.

Kiedy turyści z centralnej Polski wbijają się z A1 na S6 w stronę Kołobrzegu, nie da się nie zauważyć tej nazwy. Nawet jeśli nie rozumieją, zapamiętają. A może nawet zjadą gdzieś po drodze na pieroga z jagodami.

A my? Możemy się śmiać z tej dwujęzycznej pompy, ale prawda jest taka: lepiej mieć drogę z duszą niż duszną drogę. „Trasa Kaszubska” to coś więcej niż asfalt i beton. To znak, że regiony mogą mieć swój głos — nawet jeśli czasem jest zapisany z kropkami nad „ë”.

Podziel się swoją reakcją
+1
1
+1
1
+1
1
+1
0
+1
0
+1
0