Któż z nas nie lubi spacerować lub jeździć rowerem wzdłuż nowogardzkiego jeziora? Malownicza trasa, świeże powietrze i widok tafli wody tworzą idealne warunki do rekreacji. Jednak to, co miało być źródłem relaksu, czasami staje się przyczyną napięć. A wszystko przez brak jasnych zasad ruchu na ścieżkach okalających jezioro.

Reklama

Jeden cel, różne oczekiwania

Historia ścieżki sięga 2012 roku, kiedy to mieszkańcy zaczęli dopominać się o uporządkowanie terenów wokół jeziora. Od tamtej pory kolejne etapy prac zmieniały oblicze tego miejsca. Najpierw poszerzono przejście od plaży do Sarniego Lasu, potem wyremontowano Promenadę, a w końcu, dzięki dofinansowaniu wartemu 3 miliony złotych, udało się stworzyć pełną infrastrukturę rekreacyjną.

Choć śnieg w tym roku już gościł i nie wiadomo, czy jeszcze powróci, to życie na ścieżkach wokół nowogardzkiego jeziora nie zamiera. Dziś, przechadzając się wzdłuż murów, byłem mimowolnym uczestnikiem osobliwej sytuacji. Na jednym pasie znalazłem się ja jako pieszy zmierzający w stronę fontanny, kobieta idąca od fontanny i rowerzystka jadąca w tym samym kierunku. Wszyscy na tej samej ścieżce i w jednym jej punkcie, podczas gdy druga, równoległa, pozostawała zupełnie pusta – jakby niczyja, bezpańska.

W lecie takie sytuacje są jeszcze bardziej złożone. Siedząc na ławce, można obserwować prawdziwy spektakl: młode mamy z wózkami ustępują miejsca rozpędzonym rowerzystom, ci z kolei muszą zwalniać przed grupami seniorów podziwiających zachód słońca. Do tego pary na rolkach lawirują między spacerowiczami. Wszyscy chcą korzystać z tej samej przestrzeni, każdy na swój sposób.

Dwa światy przy murach

Szczególnie intrygująca jest sytuacja przy murach obronnych. Dwie równoległe ścieżki, rozdzielone pasem zieleni, przypominają bliźniacze szlaki prowadzące donikąd. Samotny niebieski znak z rowerem stoi jak strażnik, który sam nie wie, czego pilnuje. Mieszkańcy, kierując się przyzwyczajeniem i zdrowym rozsądkiem, korzystają z obu ścieżek według własnego uznania. Bo niby dlaczego mieliby nadrabiać drogi, skoro „od zawsze” chodzili tędy na skróty?

Artystyczna dusza chaosu

Odcinek od fontanny do placu Szarych Szeregów przy jeziorze to już prawdziwy performance. Jedna ścieżka, a na niej – jak w dobrym teatrze – różni aktorzy: piesi, rowerzyści, rolkarze, miłośnicy hulajnóg. Każdy próbuje znaleźć swoje miejsce w tym przedstawieniu, czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem. Wszyscy chcą podziwiać jezioro, co jest całkowicie zrozumiałe – w końcu to jeden z największych atutów naszego miasta.

W poszukiwaniu złotego środka

Rozwiązania wydają się proste: wyraźne oznakowanie przy murach obronnych i podział linią na odcinku nadwodnym. Ale czy na pewno? Życie pokazuje, że nawet najbardziej logiczne przepisy muszą zmierzyć się z ludzką naturą i przyzwyczajeniami. Być może zamiast tworzyć kolejne zakazy i nakazy, powinniśmy skupić się na wzajemnym szacunku i zrozumieniu?

Nowogardzka lekcja współistnienia

Paradoksalnie, ten pozorny chaos uczy nas czegoś ważnego. Na większości trasy wokół jeziora, gdzie jest tylko jedna ścieżka, mieszkańcy potrafią się dogadać. Piesi ustępują rowerzystom, rowerzyści zwalniają przed spacerowiczami. To swoista lekcja współistnienia w przestrzeni publicznej.

Inwestycja warta 3 miliony złotych dała nam nie tylko nową infrastrukturę z miejscami do odpoczynku czy wiatami przy ognisku. Dała nam też przestrzeń do dyskusji o tym, jak chcemy korzystać z wspólnych miejsc i czy potrafimy to robić z szacunkiem dla innych.

Podziel się swoją reakcją
+1
3
+1
0
+1
2
+1
0
+1
0
+1
0