Nowogardzie, gdzie każda wieść niesie się szybciej niż przesyłka InPostem, a każda plotka ma status informacji niejawnej, jest jeden człowiek (albo może grupa, kto wie?), który od lutego 2024 postanowił stanąć na straży prawdy. Prawdy własnej, rzecz jasna.

Mowa oczywiście o anonimowym blogerze znanym jako Nieanty ktoś tam ktoś tam, który niczym współczesny Zorro pióra, klawiatury i Facebooka, kreuje się na jedynego sprawiedliwego w świecie pełnym układów, „układzików” i urzędniczych tajemnic. Każdy dzień to nowy list, depesza, pocztówka albo telepatyczna wiadomość od mieszkańców. Tych mieszkańców, co to – jak sam twierdzi – piszą do niego więcej niż do urzędu skarg i wniosków.

Z czasem jednak z pozornego blogera wyłonił się domorosły śledczy, sędzia i prorok w jednym – a jego największą bronią stał się… zasięg. Jak się okazało, bloger – w sposób bardzo „sprytny” – podpinał się pod profile lokalnych mediów, w tym powiatgoleniowski.info, linkując swoje wpisy i zgarniając przy tym całkiem pokaźny ruch. Do czasu.

📌 STOP. KONIEC PROMOCJI. BLOKADA.

Po analizie zasięgów i całkiem konkretnej liczbie nowych obserwujących u anonimowego blogera (nawet 300 w kilka dni!), zrozumiałem, że to nie jest już śmieszna internetowa bajeczka, tylko regularna pasożytnicza współzależność. powiatgoleniowski.info zablokowało anonimowy profil. Bez żalu. Efekt? Zauważalny praktycznie odrazu, zasięgi już nie takie szybkie i wysokie.

I wtedy się zaczęło.

🎭 Felieton? A może dramat w trzech aktach.

Akt I: „Zablokowano nas za FAKTY!” – grzmi bloger. W narracji rodem z Orwella opisuje cenzurę, kneblowanie ust i własną męczeńską legendę.

Akt II: Publikacja o rzekomych praktykach w Urzędzie Miejskim w Nowogardzie. Bloger pisze o „lojalkach”, zakazach rozmawiania między wydziałami i podwyżkach za milczenie. Brzmi jak scenariusz thrillera politycznego.

Akt III: Oświadczenie burmistrza Michała Wiatra. Spokojne, rzeczowe, choć niepozbawione stanowczości: „Bzdura. Spotkania się odbywają, dokumenty są standardowe, nikt nikogo nie zmusza do milczenia.” Koniec cytatu.

Ale wisienką na torcie jest finałowy zwrot akcji, który można by zatytułować:
„To nie ja, to on, to przypadek, to algorytm.”

Anonimowy bloger opublikował treść, po czym ją usunął. Potem… opublikował znowu. I znowu usunął. I wydał oświadczenie. Styl: zespół techniczny był nieświadomy, treść nie oddaje stanowiska profilu, nie wiadomo jak to się stało, trwa wewnętrzne dochodzenie. Brzmi znajomo? Jak korporacyjne przeprosiny za przeciek z PRL-u. Poniżej post który jest przedmiotem “wewnętrznych badań zespołu technicznego”, zbadajcie go sami.

A przecież to wszystko miało być o przejrzystości

Anonimowy bloger stawia się na straży jawności, rzetelności i niezależności. Tymczasem brnie, jak klasyczny troll z internetowych czeluści: najpierw krzyczy, potem się wycofuje, a na koniec publikuje oświadczenie, w którym przeprasza i zapewnia o wartościach, które właśnie złamał.

I w tym miejscu warto dodać coś jeszcze.

Bo kiedy ja – jako redaktor naczelny lokalnego serwisu – pozwoliłem sobie skomentować działania naszego anonimowego bohatera słowami:

„Przestań już wycierać sobie mordę mieszkańcami. Nikt Cię nie wybrał na rzecznika społeczeństwa, więc nie udawaj głosu ludu, bo to już zakrawa na groteskę.” –
…to rzecz jasna zostałem natychmiastowo obwołany agresorem, mącicielem i człowiekiem niegodnym tytułu redaktora. Bloger, wierny swojemu stylowi, wydał oświadczenie pełne fraz o kulturze, szacunku i obywatelskim obowiązku.

Tyle że ja swoje zdanie podtrzymuję. Bo gdy ktoś chowa się za anonimowym kontem, zrzuca bomby informacyjne i nie ponosi żadnej odpowiedzialności, to nie jest debata. To manipulacja.

Podziel się swoją reakcją
+1
12
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0