(I bynajmniej nie chodzi mi o erotyczne fantazje co poniektórych nowogardzkich idealistów).
Majówka 2025 przeszła do historii. Nie dlatego, że była wyjątkowa. Właśnie odwrotnie – była średnia, żeby nie powiedzieć: słaba, żeby nie powiedzieć: żadna. Ale coś tam jednak było. Co prawda odwrócone do góry nogami, ale było.
Dwa wydarzenia:
– 2 maja – „strefa kibica” w zamkniętej przestrzeni kina „Orzeł”.
– 3 maja – „Rap Region” – impreza plenerowa, która – jak się okazało – wywołała więcej emocji niż niejeden mecz Polska–Niemcy.
O strefie kibica nikt się nie zająknął. I dobrze. Dla mnie od początku pomysł nietrafiony – zamknięta sala, zero klimatu, zero letniego powietrza. Piłką nożną się nie jaram, można powiedzieć, że w tej kwestii jestem jaroszem, ale gdyby to zorganizowano nad jeziorem – to kto wie, może i bym przyszedł. Tak czy siak – ludzi było sporo, bawili się. Fajnie. I ja się cieszę. Serio.
Ale…
3 maja – afera narodowa, festiwal k**ew i ch*jów, jak zarezonowało w lokalnym periodyku. Bo oto znalazła się grupa młodych ludzi, co to postanowiła zorganizować imprezę – i zorganizowała. Ale nie taką, jakby sobie życzyli redaktorzy lokalnego periodyku i moralni kustosze przestrzeni publicznej.
O nie. Tak to nie! Powinni teraz klęczeć w popiele, biczować się przez rynek i przepraszać za grzechy wszelakie – swoje i cudze. I co najważniejsze – nie w godzinach rodzinnych! A już na pewno nie dzień po patriotycznym święcie!
Zachodzę w głowę, co bardziej poruszyło autora tekstu. Czy to, że młody raper poleciał po bandzie z tekstami, czy może to, że odważył się być niegrzeczny tam, gdzie przecież zwyczajowo śpiewa się discopolo, podczas gdy dzieci skaczą na zamkach, a rodzice jarają fajki i piją piwko z uśmiechem.
Bo widzicie – podwójne standardy w Nowogardzie mają się świetnie.
„K**wa” z głośnika – złe.
„K**wa” pod browarek i szluga na rodzinnym festynie – żaden problem.
A teraz crème de la crème: tekst w gazecie nie powstał z obecności na wydarzeniu, ani z rozmowy z organizatorami, ani z chociażby minimalnej refleksji. Nie. Został oparty na… komentarzu z Facebooka.
Oto cytat:
„Serdecznie gratuluje organizatorom doboru repertuaru…. Nawijki o “spermie na twarzy”, k**wach i innych rynsztokopodobnych w godzinach no umówmy się, kiedy nad jeziorem raczej goszczą rodziny z dziećmi, uważam za co najmniej patologiczne, żenujące i haniebne.”
I jeszcze ten kwiatek na koniec:
„Tymbardziej mając na względzie wczorajszą datę patriotycznego święta.”
Emocjonalny szantaż level: ambasador moralności.
Nie będę bronił młodego rapera – teksty były średnie, przekaz toporny, forma taka sobie. Gdybym był DJ-em, to bym zszedł ze sceny, sorry Sodai, to było naprawdę słabe. Ale… wydarzyło się.
I – tak, powtórzę – wydarzyło się.
I teraz pytanie do Was, drodzy Czytelnicy, Internauci, Nowogardzianie:
Czy jedno zdarzenie w życiu drugiego człowieka ma decydować o tym, kim on jest? Czy naprawdę chcemy takiej mentalności?
Bo ja nie.
Jestem człowiekiem. A człowieczeństwo to emocje, błędy, młodość, próby, potknięcia i poszukiwania. Czasem głupie, czasem nieudane – ale szczere.
A to że wydawcy lokalnego periodyku tylko czekają na takie sytuacje, to wszyscy dobrze wiemy. Przypominam, że za chwilę czeka nas druga, jeszcze większa impreza, która jeszcze bardziej się idealistom nie spodoba 🙂 (23 – 24 maja Alternativ Fest na plaży. Zapraszam!)
To Wy – ci wszyscy, co tak lubią się oburzać, co tak chętnie dzielą, komentują i klasyfikują – sami budujecie te podziały. I pracujecie wytrwale na to, żeby Nowogard był wieczną klitką niezadowolonych idealistów. Idealistów, którzy często nie ogarniają własnego podwórka, ale z radością rozliczą kogoś innego za jego potknięcie.
Podwójne standardy dla wszystkich – na wynos poproszę. I bez popity.
Bo może w tym mieście da się jeszcze coś zrobić, ale tylko wtedy, gdy przestaniemy zgrywać świętych i zaczniemy rozmawiać jak ludzie. Nawet jeśli czasem padnie k**wa.
